7 marca 2017

5 rzeczy, których nie lubię w Japonii...

Japonia znana jest jako kraj wielu kontrastów. Odnajdziemy tu tradycyjny teatr japoński (bunraku), w mieście Kioto natkniemy się na ponad 2000 świątyni, a także - jeżeli będziemy chcieli - możemy udać się na lekcję ceremonii picia herbaty. Z drugiej strony Japonia to najnowocześniejsze i najbardziej zaawansowane technologicznie państwo na świecie. Japończycy dumni są ze swoich superszybkich pociągów Shinkansen, które rozwijają prędkości rzędu 300 km/h, mogą pochwalić się wieloma znanymi markami (Sony, Panasonic, Toshiba, Canon, Nikon, Toyota, Nissan i wiele, wiele innych), a także wysokim standardem usług medycznych.

Osaka (zdjęcie własne)
Wielu ludzi fascynuje się tą różnorodnością i wyobraża sobie Japonię jako kraj, który nie ma sobie równych i stanowi na mapie świata swoistą utopię. Poniżej prezentuję kilka przemyśleń na temat tego, co może się w Japonii nie podobać. Zachęcam jednak do zapoznania się z wpisami, w których piszę, czego moglibyśmy się nauczyć od Japończyków, oraz co mnie najbardziej zaskoczyło w Japonii. Nie chcę Japonii przedstawiać jedynie w negatywnym świetle, gdyż byłoby to niesprawiedliwe. Kraj ten - tak samo jak każdy inny - ma wiele wad i zalet.

Drugą część wpisu przeczytacie tutaj.

1. Japończycy nie mówią rzeczy wprost

 

Są to ludzie z reguły grzeczni i kulturalni, dla których dobre wychowanie stanowi pewnego rodzaju fundament, na którym można budować swój charakter. Zachowanie Japończyków jest w wielu sytuacjach - szczególnie dla obcokrajowca - niezwykłe. Bycie grzecznym często wiąże się jednak z niemożnością dokonania odmowy. Japońskie słowo "nie", w zasadzie nie jest używane. Zamiast tego, gdy się z kimś nie zgadzamy, powinniśmy powiedzieć "inaczej" (違う), albo "nie wiem za bardzo" (あまり知らない). Japończycy często tak postępują. Trudno jest jednak odkryć prawdziwe intencje Japończyków, którzy - nawet "przyciśnięci do muru" mogą powiedzieć "dobrze", kiedy wcale nie wydaje im się, że coś jest dobrze. Zgadzają się, aby uniknąć niekomfortowej sytuacji i nie powodować poczucia winy, a później - jeżeli jest to możliwe - piszą nam w wiadomości, że niestety coś pokrzyżowało im plany. Nie mówię, że tak jest zawsze, lecz do takich sytuacji może dojść, jeżeli będziemy naciskali zbyt mocno i nie odgadniemy prawdziwych intencji rozmówcy. Warto o tym pamiętać także podczas spotkań biznesowych. Kontrahent, którego nie będziemy starali się zrozumieć, może za powierzchowną uprzejmością kryć do nas niechęć i zerwać negocjacje.

2. Wysokie ceny żywności 

 

Tak, to niestety prawda... jedzenie w Japonii nie należy do najtańszych. Największym problemem są tutaj ceny owoców i warzyw, które w moim odczuciu są niekiedy nie do zaakceptowania. Jedno jabłko kosztuje około 100 jenów (wliczając w to podatek, przy dzisiejszym kursie daje nam to niemal 4zł), a zwyczaju kupowania na kilogramy raczej nie ma. Alternatywą, która pozwala nam oszczędzać w Japonii, jest kupowanie żywności na promocjach (w ostatnich godzinach otwarcia supermarketów produkty mogą być przecenione o 20, 30, a nawet 50%), a także robienie zakupów w sklepach 100-jenowych.

3. Wysokie ceny transportu


Przedostawanie się z miejsca na miejsce w japońskich metropoliach może być niezwykle frustrujące. Wiele japońskich miast liczy sobie po kilka milionów mieszkańców. Jeżeli weźmiemy "pod lupę" Tokio wraz z kilkoma pobliskimi kilkumilionowymi "miasteczkami" (np. Kawasaki i Yokohamą) i porównamy liczbę ludności tego obszaru z Polską to dojdziemy do wniosku, że wygląda ona podobnie. Przemieszczanie się w takich warunkach pociągami i metrem odbywa się całkiem sprawnie i szybko. Problemem są jednak koszty, jakie za ten "komfort podróżowania" się ponosi. Bilet na pociąg Shinkansen z Tokio do Osaki (515 km) kosztuje od 13.620 do 19.230 jenów, co stanowi wydatek rzędu około 500 - 700zł. Oczywiście nie wszystkie środki transportu są tak kosztowne, jednak nawet te tańsze nie należą do tanich. Opłacalną alternatywą mogą być tanie linie lotnicze, np. Peach Airlines, jednak poruszając się po mieście nie mamy zbyt wielkiego wyboru i - jeżeli nie możemy gdzieś pojechać rowerem i nie mamy samochodu - musimy polegać na pociągach.

Japoński pociąg z serii 103 (zdjęcie własne)

4. Rozmiary, odległości i przytłaczająca skala

 

Wspomniałem już o rozmiarach japońskich miast, ale nie wspomniałem o rozmiarach stacji kolejowych. Niektóre z nich tworzą struktury tak skomplikowane, że nawet Japończycy mają problemy, żeby się w nich odnaleźć. Jako przykład podam Osaka Station. Olbrzymia jest też stacja Tokio. Przejścia podzielne ciągną się tam kilometrami, a codziennie przewija się przez nią ponad 3000 pociągów i około pół miliona pasażerów (biorąc pod uwagę jedynie linie Japanese Railways). Dodam, że do wszystkich większych japońskich stacji przylegają zawsze gigantyczne centra handlowe, które z reguły liczą po kilkanaście poziomów. Odnalezienie się w gąszczu tych labiryntów jest często niemałym wyzwaniem. Niestety niekiedy miewam problemy z wydostaniem się ze stacji i jest to niezwykle frustrujące. Z powodu przytłaczającej gęstości zaludnienia i kumulacji ludzi w okolicach stacji, poruszanie się w tłumie jest czasami niemożliwe, droga do pracy jest czasochłonna, a wszystko to niekorzystnie odbija się na stanie zdrowia i może prowadzić np. do chorób serca.

Shinkansen z serii 700 (zdjęcie własne)

5. Stosunek do pracy

 

Pracuje się dużo, a w okresie od lutego do kwietnia nawet bardzo dużo. Praca w biurze po kilkanaście godzin dziennie nie jest niczym niezwykłym, a nadgodziny są na porządku dziennym. Wychodzenie przed szefem jest możliwe (wtedy - żegnając się - używamy formułki, w której przepraszamy szefa, że wychodzimy przed nim), ale lepiej wyjść po szefie. Odchodząc z pracy traci się niestety wiele benefitów, a także dni wolnego, których ilość zwiększa się po przepracowaniu pewnego okresu w danej firmie. Rezygnując z pracy w firmie, anulujemy dni wolnego, które sobie wypracowaliśmy i zaczynamy gromadzenie ich "od nowa" w innym miejscu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz